można zrobić szybko ,ale też zjeść w ciągu kilku dni.
Nie próbowałam zamykać jej w słoiki.
Nie ma potrzeby,bo można ją robić do codziennego spożycia jak tylko owoce są pod ręką.
Moja babcia robiła takie owocowe smarowidełka do chlebka i bułek.
Nie było wtedy żadnych mikrofal,ale przygotowywała je w garnku o grubym dnie i stały
na piecu od rana do popołudnia. W domu jadło się chleb domowej roboty.My-dzieciaki uwielbialiśmy te smarowidełka jabłkowe,śliwkowe i jakie tam babcia nam usmażyła.
Moja konfitura jest przygotowana
z 40 dag świeżych truskawek i 20 dag cukru żelującego .Nie jest zbyt słodka.
Raczej niskocukrowa.

Myję,kroję na pół truskawki,
te większe na 3 części .
Wkładam je do dużej szklanej miski . Wsypuję cukier żelujący ,mieszam wszystko razem i
wstawiam do mikrofali
na czas potrzebny do zagotowania.
Czas zależy od ilości owoców.
U mnie potrzeba było ok.8 minut.
Otwieram mikrofalę,mieszam ponownie.
Soku jest już sporo.
Zagotowuję jeszcze raz.
Teraz 2 minutki wystarczy.
Trzeba podglądać,by nie wykipiało.

Przelewam konfiturę do mniejszego naczynia ,
studzę, przykrywam i wstawiam do lodówki.
Prawdę mówiąc zostawiłam ją na stole
do wystudzenia przez noc,Jeszcze raz przemieszałam,by owoce zmieszać z wytworzoną na dnie naczynia galaretką , a rano do lodówki.
To wszystko.
Można jeść.

Kiedy wycinałam fragmenty opakowania
z torebki cukru żelującego,by je tu wkleić,
zobaczyłam w składzie składniki,które mi się zdecydowanie nie podobają.
Może uda mi się kupić inny ,bez chemii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz