Nie mogłam stukać, rozbijając jak zwykle fileta, na desce.
Dzieci spały ,a gdy wstaną,jedzonko musi być.
Pomyślałam,aby mięsko przeciąć tak, aby było cieńsze,czyli jeden filet rozciąć przez środek,
/jak np.tort na tzw blaty/
i ponacinać w jakąś kratkę.
Wcześniej,jak zwykle z godzinę,
gdy padnie pytanie co by tu,
co by tu
na obiad...
filety lekko solę,ciut posypuję pieprzem,czerwoną papryką i kropię leciutko sosem sojowym.
Nacinam tak tak,aby nie rozciąć całkowicie,bo nie położę potem na patelni. Nie rozbijam,nie wolno stukać.
Teraz jak zwykle - ciut mąki,potem w roztrzepanym jajku i lekko w bułce tartej.
Smażę na oleju lub gęsim smalcu.
Rumiane, osączam na papierze i wkładam do miski metalowej,przykrywam pokrywką z dziurką ,aby czekały na głodomorów. Są naprawdę kruche i soczyste.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz