Kocham koty

To już tylko wspomnienia
 od smutnego końca
 do początków radosnego naszego rodzinnego życia z kotami.









28 lutego 2019

Nieszczęścia chodzą parami. Po 9 latach  życia z nami i w 5 miesięcy po odejściu Bazyla,
dziś pożegnaliśmy kotkę Tusię.  
Od kilku miesięcy chorowała na stawy. Leczyliśmy ją  najpierw specjalną karmą, potem lekami na chore stawy ,a od niedawna p/bólowymi gdy cierpiała i kulała na tylną łapę.
Od kilku dni nie jadła,tylko piła dużo wody . Była osowiała i prawie leżała.
Wczoraj zwracała biała pianą. Lekarz zrobił badanie krwi. Wyniki były zastraszające. Nerki nie pracowały. 
Kotka odeszła od nas na zawsze.

Płakaliśmy za naszą towarzyszką zabaw i codziennego życia. 
Odchodzenie na zawsze jest okrutne. 





3 października 2018

Mojego  kota Bazyla już nie ma na świecie.
 Dziś ,pomimo wytrwałego leczenia od kwietnia, zabiegów czyszczenia rany, licznych leków,po których rana na głowie to się  pięknie goiła,to po 2,3 tygodniach na nowo krwawiła i ropiała,wywołała chorobę która  pokonała naszego kocurka.

 Przestał korzystać z kuwety ,nie wychodził do ogrodu,
spał lub leżał  Rana powiększyła się bardzo i nie zabliźniała.
Kot cierpiał.
 Bazyl miał 12 lat. 
Został uśpiony w lecznicy i tam pozostawiony do tzw.utylizacji.
To bardzo,bardzo smutne.  

Pozostała z nami mała kotka ,która  też  jest od odejścia Bazyla osowiała i  niezwyczajnie zbyt spokojna.









27 maja 2018
Hura!!! Kot Bazyl jest zdrowy i szczęśliwy, a my razem z nim.
Oto jego piękne foto ,zrobione przez Olka.

Oczy jak trawa   



13 maja 2018 kot Bazyl zaginął.
Wyszedł na krótki spacer po ogródku.Kołnierz weterynaryjny wciąż miał na szyi.Rana nie była jeszcze całkiem sucha.
 

  Poleżał pod tujami. Zawołałam go ,ale nie wracał.Kiedy poszłam pod tuje,już go nie zobaczyłam. Czekamy jeden,drugi,trzeci dzień......minął tydzień . Zwątpiłam,że kiedykolwiek wróci. Tęsknota i obawy rosły . Dom opustoszał.

 Tydzień po zaginięciu , 20 maja.

Dziś jest niedziela. 


Dziś Zbyszek poszedł do kościoła na 9.Wracał ze znajomym z naszej ulicy.On mieszka kilka domów dalej w bliźniaku.Jedną część domu mają niewykończoną ,bo syn mieszka za granicą.Korzystają tylko z garażu. Opowiadał Zbyszkowi,że wczoraj wieczorem wszedł do garażu i zmartwiał,bo schroniło się tam jakieś wielkie czarne zwierze z białym łbem i szerokim ogonem.Wyglądało jak skunks. W obawie przed atakiem,zamknął garaż i poszedł uprzedzić żonę. Postanowili,że zobaczą rano bo o 22 już nic dobrze tam nie było widać.
W nocy zamierzał jeszcze raz zajrzeć,ale żona w obawie przed wścieklizną,zabroniła mu tam wracać.Rano zobaczyli wielkiego kocura w foliowym kołnierzu wokół głowy leżącego na płytkach. Chwilę odczekał i skoczył wprost do uchylonych drzwi.
W garażu syn zostawił worek karmy dla labradora.Worek był rozdrapany i kot się pożywiał.
W kącie stało wiadro z wodą do mycia samochodu,wiec i pić co było.
Zbyszek od razu zrozumiał gdzie był zaginiony tydzień temu nasz Bazyl.Resztę dowiedzieliśmy się gdy zadzwoniłam do żony tego znajomego.

Kot,gdy wymknął się z garażu,od razu trafił do naszego domu i czekał na tarasie. Kołnierz już ma zdjęty,głodu nie odczuwa,tylko zrywa się co trochę ze snu i miauczy,sprawdza czy wszystko jest jak dawniej.

Nie wiadomo jak długo był w garażu ,bo siedział tam cicho i czekał aby się wymknąć.


Nie wierzyliśmy ,że jeszcze żyje.
Życie jest wielką tajemnicą i płata niespodzianki.







Kwiecień 2018  
Bazyl ma ranę na głowie. Odniósł ją w czasie nocnej walki z obcym kocurem,który pojawił się w naszym ogródku. Zbyt długo próbowałam leczyć go sama i rana zaczęła się sączyć.Konieczna była pomoc lekarza,antybiotyki, liczne zastrzyki i zabieg czyszczenia w znieczuleniu.
Teraz kot nosi kołnierz weterynaryjny ,aby nie zerwać opatrunku. 

Nie jest łatwo.


 






Luty 2018





















 Mam na ciebie chrapkę











 Pobawmy się kotko 











Kwiecień 2017 
Tak o tej porze nie lało chyba nigdy , odkąd pamiętam. 

Z tydzień już siedzimy w domu .
Kot widzi w ogrodzie rzekę, ale spostrzegł  też ukrytego pod liśćmi ptaka.
W warzywniku też nic nie można robić. Błoto zupełne.  




Przez szybę słyszy chyba jak kroję mięsko i zaraz  wraca do domu.. Słyszę  jak drapie w drzwi wejściowe.
Dość mam takiej pogody!


Kotka pomaga mi w domu, np.  zrobić zawieszkę szydełkową do ściereczki :  http://uelizki.blogspot.com/2016/01/szydekowa-zawieszka-na-recznik-robiona.html



Lato  2016 

Trawnik jest przydatny 


Wiosna 

  kwiecień 2016 

PODGLĄDANIE  kota.

A co to za patyki na moim terenie?!


-------------------------------------------------------------------------

Nareszcie przyszła wiosna. Koniec siedzenia w domu.



 




Lipiec 2015 

 Woda dla kotów i innych " żyjątek" musi być codziennie świeżo nalewana





 Ulubiony koci namiot ,czyli płócienny worek na bieliznę.
 

Czerwiec 2015





__________________________________________________________________________


Zimą najlepiej w koszyku nad grzejnikiem.

 Zimowe grzanie mordeczki kota Bazyla


 Nareszcie przywieźli jedzonko dla kotów



 Kot świeżo wyczesany .Grzebień metalowy dla psów okazał się idealny.  Zęby tego grzebienia poruszają się i cichutko stukają.
 Kiedy sierść jest splątana,moczę ten grzebień w wodzie i kropelki działają bardzo dobrze.



Ta strona jest uzupełnieniem wpisów na moim blogu:

np. : czarny kot , budka na zimę, co jada kot.. itd...

http://uelizki.blogspot.com/search/label/Czarny%20kot

Zdjęcia najstarsze  mam także w moim klubie internetowym :
  http://www.klub.senior.pl/moje/elizka/?tab=10015&none&editor=disable

__________________________________________________________________________
.



2 komentarze:

Marzynia Mamcia pisze...

Pani Elizo, prześledziłam losy Bazyla i Tusi od samego początku. Tyle się wydarzyło dzięki kotom w Państwa życiu, podobnie jak w moim. Zresztą ludzie, którzy kochają koty jakoś instynktownie się rozumieją, prawda? Szkoda, że te zwierzaczki odeszły i wiem, ile łez to kosztuje. Do dzisiaj noszę w portfelu (!) zdjęcie mojej czarnej persiczki, która zaginęła gdy jeszcze mieszkałam w mieście i nigdy się nie odnalazła...
Teraz na wsi mamy 3 koty, mają się dobrze, chociaż nigdy nie wiadomo - Zeflik, potężny kocur którego nie mieliśmy serca kastrować (i to był błąd) też gdzieś zaginął po dziesiątkach wojaży. Mam nadzieję, że ma pani kolejnych przyjaciół z kociego rodu :-)

Elżbieta K elizka seniorka pisze...

Kochana Marzyniu.
Dzięki Twojemu wpisowi i ja przeszłam na nowo kocimi tropami. Nie tak dawno omijałam te zdjęcia, bo zwyczajnie płakałam.Śnią mi się w chwilach radości,które nam dawały. Często nocą jakby słyszę wiszący na futrynie okna wędkarski dzwoneczek ,który potrącały łapkami gdy chciały wejść do domu.Nie do pojęcia jak mogły tego się nauczyć i wykorzystywać.Po kociej drabinie wspinały się na wysoki parapet, dzwoniły i zawsze ktoś im otwierał. Dzwonek wędkarski dziadka był malutki,ale głośno dzwonił.Nawet przez sen można go usłyszeć.
To prawda,że miłośnicy kotów rozumieją się dobrze i czują mięte przez rumianek...hi,hi.

Odkąd urodziły się wnuczki, pożegnaliśmy się z kocim rodem.Pierwsze 3 dziewczynki jeszcze pamiętają i Bazyla i Tusię. Bardzo trudno było im wytłumaczyć,że nigdy już nie wrócą do domu.
Ściskam Cię i mówmy sobie po imieniu, kociarstwo i blogowanie to jak wojsko - co nie?