Kolację wigilijną rozpoczyna łamanie się opłatkiem, następnie składanie życzeń.
Trzeba zawsze pamiętać o słowach
- Abyśmy się w tym samym składzie spotkali i w przyszłym roku .
Przy wieczerzy wigilijnej one mają moc szczególną.
Na stole, przykrytym białym obrusem ustawia się jedno nakrycie więcej, niż jest uczestników posiłku. Jest ono przeznaczone dla niezapowiedzianego gościa.
Interesujące internetowe przepisy świąteczne :
http://zchatynakoncuwsi.blogspot.com/p/przepisy-na-boze-narodzenie.html
Tradycyjne potrawy wigilijne
do wyboru przez panią domu i jej bliskich:
ponad wszystko i jako pierwszy jest
poświęcony opłatek
część pierwsza kolacji:
1.śledź na różne sposoby,tu adres
2.sałatka warzywna tu adres lub inne sałatki jako zakąski czy przystawki,a jednocześnie danie przed głównymi.
Część druga :
3.zupa grzybowa tu adres ,rybna lub migdałowa ,do wyboru
4.pieczony karp, marynowany w mleku adres tu plus wyborne wino
5.kluski z makiem lub kutia
/ można też wyborne wino dać jako nr.5, a kluski z makiem czy kutię sobie darować,
bo mak i tak będzie w makowcu w części trzeciej/
Część trzecia:
6. barszcz z uszkami lub pasztecikami, adres pasztecików
7. ryba po grecku lub inna świetnie przyrządzona, adres po literka R
8.pierożki z kapustą i grzybami adres pieczone lub gotowane lub gołąbki, adres
9.makowiec lub inne ciasto, np. miodownik
Część czwarta:
10.fasola jaś duży w sosie słodko-kwaśnym /jakby trzecia zupa/, adres fasoli
11.kapusta z grzybami lub groch z kapustą ,
12.kompot z suszu, pierniczki świąteczne korzenne .adres do pierniczków
Tak oto w 4 częściach,jak i 4 porach roku,zmieściło mi się 12 dań,jak 12 miesięcy i 12 apostołów.
Do Siego Roku!
OdpowiedzUsuńNo proszę, a u nas "od wieków" prawie wszystkie inne potrawy. I to jest właśnie cudowne, że wieczerze wigilijne są tak różne, a każda polska :-)
OdpowiedzUsuńMiło sobie tak poczytać i porównać. U Babci Broni (mama mojej Mamy) np. nigdy nie było ryb, bo była straszna bieda i gotowali tylko to, co im urosło w polu, lesie lub ogrodzie (a na Pogórzu nie ma wielu wód, a z rzeki nie wolno było łowić, bo brzegi były "pańskie"). U rodziny Ojca były ryby, bo to byli miastowi. Ale zawsze była nieparzysta liczba potraw, a parzysta biesiadników :-) Gdy studiowałam edukację regionalną upewniłam się, że tak właśnie było w Polsce przed wiekami, właśnie miała być nieparzysta liczba potraw. Ale większość Polaków hołduje właśnie tej nowszej tradycji, czyli 12 potrawom, bo to się pięknie symbolicznie składa :-)
Powiem Ci Marzyniu,że te potrawy i u nas bywają różne, chociaż ja najmocniej takie pamiętam z domu mojej teściowej.O żadnym winie nie mogło być nawet mowy. Karp pieczony obowiązkowy.
UsuńZ kolei z czasów dzieciństwa przypominają mi się dziwne potrawy z domu mojej śp. babci Heleny. Pierogi z burakami to było okropnie niedobre danie,którego się prawie bałam. Duża fasola z kompotem z suszu też mi nie smakowała,ale te potrawy właśnie pamiętam. Było nas wtedy przy stołach wielu.Byliśmy liczną rodziną.Dzieciarni co niemiara. Trzeba było nam grzecznie siedzieć, nie gadać i każdego dania obowiązkowo próbować.
Po kolacji kładziono nas spać na babcinych łóżkach i różnych leżankach, a dorośli ruszali na pasterkę. Ani w głowie nam nie było spanie i przykryci pierzynami chichocząc co niemiara, czekaliśmy, aż wszyscy wrócą do domu.Kościół był bliziutko, więc nikt się bał niczego. Kiedy tylko weszli,a wujkowie pierwsi,zwykle zmarznięci, wołali o kielicha na rozgrzewkę i zaczynało się radosne świętowanie. Nam małym, sen kleił oczka. Za to rankiem wujkowie spali,a my świętowaliśmy po swojemu objadając się plackami i smakołykami.
Dzięki,że napisałaś do mnie.
Całuję Cię, na razie adwentowo, jako że od dziś Adwent 2019 nastał.